Inwestowanie na rynku akcji nie musi oznaczać tylko ryzykownych spekulacji. Sugestią dla tych, którzy wybierają się na giełdę z myślą o inwestycjach w horyzoncie co najmniej 20-letnim, jest inwestowanie w spółki dywidendowe.


Dla wielu inwestorów perspektywa 20 czy 30 lat jest niewyobrażalna. Mało kto planuje inwestycje w horyzoncie dłuższym niż rok. Być może jest to błąd. 30-letni mężczyzna w Polsce ma przed sobą jeszcze śԾ 45 lat życia. A kobieta ponad 52 lata! 45-letniego inwestora czeka śԾ 31 lat inwestycyjnej kariery. Inwestorkę aż 38 lat. A jeśli ktoś interesuje się swoją przyszłością i czyta tekst o inwestowaniu w długiej perspektywie, to zapewne też dba o zdrowie i kondycję, więc spokojnie może do tych statystyk dołożyć jeszcze kilka lat.
Przeczytaj także
W tym kontekście 20- czy nawet 30-letni horyzont inwestycyjny nie powinien być traktowany jako coś nadzwyczajnego. To ważne, bo dopiero po dwóch, trzech dekadach materializuje się potęga procentu składanego stojącego za filozofią inwestowania dywidendowego. Nie jest to idea ani lepsza, ani gorsza od innych podejść do inwestowania. Jest po prostu inna. Niektórym będzie pasować, innych razić. Dlatego proszę potraktować niniejszy tekst jako pewną propozycję, a nie zbiór nienaruszalnych zasad czy rekomendacji. Ostatecznie każdy sam i na własną odpowiedzialność wybiera swoją inwestycyjną i życiową ścieżkę.
Dz
Filozofia inwestowania dywidendowego
Koncepcja inwestowania dywidendowego oparta jest o kilka podstawowych założeń. Po pierwsze, to strategia obliczona na przynajmniej 20-30 lat. Tak długi horyzont inwestycyjny jest nieodzowny, ponieważ nasze strategiczne założenie jest takie, że to reinwestowana dywidenda wypracuje większość zysków.
Przeczytaj także
Tu kłania się prosta matematyka. Odkładając 200 złotych miesięcznie przy stopie zwrotu rzędu 5% w skali roku po 20 latach będziemy posiadali 83,3 tys. złotych. Nasze wpłaty będą stanowiły 48 tys. zł, a 35,3 tys. to zakumulowane odsetki. Po kolejnych 10 latach wpłaty będą stanowiły już tylko 43%, a odsetki 57%. Po mniej więcej 25 latach to właśnie kapitalizacja odsetek odpowiada za większą część przyrostu kapitału. Tak działa siła procentu składanego.


Po drugie, nie stawiamy wszystkiego na jedną kartę. Budujemy zdywersyfikowany portfel akcji spółek dywidendowych zasilany regularnymi wpłatami. Wybieramy spółki, które regularnie dzielą się zyskiem z akcjonariuszami. Otrzymane dywidendy automatycznie reinwestujemy – kupując jeszcze więcej akcji dywidendowych. Nasz portfel ma być zasilany z dwóch źródeł: regularnych wpłat własnych i strumienia gotówki z dywidend.
Po trzecie, przyjmujemy postawę pasywną i cały czas jesteśmy na rynku. Nie sprzedajemy naszych akcji tylko dlatego, że ich ceny spadają lub na giełdzie trwa bessa. Zarazem nie chcemy „bić” rynku, próbując uzyskać stopy zwrotu lepsze, niż oferują giełdowe indeksy. Równocześnie strategia pasywna nie oznacza bierności – co jakiś czas (raz na kwartał albo co pół roku) musimy dokonać przeglądu i przebalansowania naszego portfela.
Po czwarte, inwestujemy raczej w „wartość”, aniżeli we „wzrost”. Wzrostowe spółki rzadko kiedy wypłacają dywidendy. Szukamy z reguły dojrzałych biznesów generujących stabilne przepływy gotówki. Do portfela dobieramy tylko akcje, które od przynajmniej kilku lat wypłacają dywidendy. To raczej eliminuje rynkowe hity (typu np. CD Projekt). Nie oznacza to, że inwestowanie w spółki wzrostowe jest czymś złym. To po prostu inne podejście, które świadomie pozostawiamy innym inwestorom.
Przeczytaj także
Po piąte, inwestowanie dywidendowe wymaga od inwestora obok cierpliwości także co najmniej umiarkowanej tolerancji na ryzyko. Jeśli nie możesz spać po nocach z powodu faktu, że Twój portfel w ciągu roku stracił 20-30%, to znaczy, że inwestowanie po prostu nie jest dla Ciebie. Nie ma się co oszukiwać – to nie jest strategia dla każdego.
Podstawowe pojęcia i kwestie „techniczne”
Skoro znamy już założenia ogólne, przejdźmy do szczegółów „technicznych”. Dywidendą nazywamy część zysku netto (po opodatkowaniu podatkiem dochodowym) spółki kapitałowej przeznaczonego do podziału pomiędzy akcjonariuszy. Dywidenda jest wypłacana wszystkim akcjonariuszom, którzy posiadają akcje spółki w dniu przyjętym jako dzień ustalenia prawa do dywidendy. W polskich warunkach odbywa się to automatycznie i nie wymaga jakichkolwiek działań ze strony inwestora.
Dzień ustalenia prawa do dywidendy (dzień dywidendy) to dzień, w którym należy mieć akcje na rachunku, aby zyskać prawo do dywidendy za poprzedni rok obrotowy. Dzień dywidendy jest określany przez WZA. W praktyce, aby uzyskać prawo do dywidendy, należy kupić akcje najpóźniej na dwie sesje przed dniem dywidendy. Wynika to z księgowania transakcji przez KDPW w cyklu T+2.
Przeczytaj także
Na koniec mamy dzień wypłaty dywidendy – czyli dzień, w którym gotówka znajdzie się na rachunkach maklerskich inwestorów. Z reguły występuje on kilka tygodni po dniu dywidendy. Nie trzeba posiadać akcji w dniu wypłaty dywidendy, aby otrzymać dywidendę. Wystarczy mieć je w dniu dywidendy. W realiach GPW spółki zwykle deklarują wypłatę dywidend za poprzedni rok w okolicach maja i czerwca, a wypłaty następują do końca września.

Propozycję podziału zysku za poprzedni rok obrotowy przedstawia zarząd. Może przeznaczyć zysk na kapitał zapasowy, dywidendę lub skup akcji własnych. Ale to Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy ostatecznie decyduje o wysokości dywidendy, ustala dzień dywidendy oraz termin(y) wypłaty. Dywidenda może zostać wypłacona w ratach. Od dywidendy wypłacalnych przez spółki notowane na GPW każdorazowo pobierany jest podatek Belki w wysokości 19% wypłaconej kwoty. Podatek automatycznie potrącany jest przez dom maklerski. Inwestor nie musi więc wypełniać jakichkolwiek formalności. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy dywidendę otrzymujemy z akcji, które posiadamy na rachunkach IKE lub IKZE. Wtedy podatek nie jest pobierany!
Dywidendowa matematyka
Zanim rozpoczniemy konstrukcję portfela dywidendowego warto poznać kilka podstawowych wskaźników finansowych. Dywidenda na akcję (DPS – dividend per share) to iloraz zadeklarowanej (lub wypłaconej) dywidendy i liczby akcji spółki.
Stopa dywidendy to iloraz dywidendy przypadającej na akcję i ceny jednej akcji wyrażony w procentach. Lub też iloraz zadeklarowanej dywidendy i kapitalizacji spółki. To jeden z najważniejszych wskaźników decydujących o doborze spółki do portfela. Zasadniczo im wyższy, tym lepiej. Ale są wyjątki! Stopa dywidendy może bazować na danych historycznych (ang. trailing) lub oczekiwanych (ang. forward) – np. na podstawie prognoz analityków.
Stopa wypłaty dywidendy to iloraz dywidendy i zysku netto spółki. Określa, jaką część zysku netto spółki wypłaciła akcjonariuszom. W niektórych spółkach relacja ta jest ustalona w ramach polityki dywidendowej. Uwaga! Wysoka stopa wypłaty dywidendy wcale nie musi być dobrą informacją.
Jak i gdzie szukać spółek dywidendowych?
Każdy inwestor musi samemu zdefiniować zasady doboru spółek do portfela. Nie ma tu sztywnych reguł, a kryteria zależą od indywidualnej oceny i apetytu na ryzyko. Nierzadko jako „próg wejścia” do grona spółek dywidendowych uważa się fakt wypłacania przez spółkę dywidendy nieprzerwanie przez przynajmniej 5 lat. Takie jest też kryterium doboru walorów do prowadzonego przez GPW indeksu WiGdiv, zrzeszającego dywidendowe spółki wchodzące w skład WIG20, mWIG40 i sWIG80. Obecnie (stan na lipiec 2023 r.) takich spółek jest 31. Stopa dywidendy (historyczna!) waha się od 0,5% do blisko 20%. Przy czym każdorazowo należy sprawdzić, czy wypłata z poprzedniego roku jest możliwa do powtórzenia w latach następnych. Może się na przykład zdarzyć, że spółka wypłaciła wysoką dywidendę z niepodzielonego zysku z lat ubiegłych i że było to wydarzenie jednorazowe.
Przeczytaj także
Poszukując spółek dywidendowych, patrzymy zatem na historyczne dywidendy oraz oceniamy szanse na ich powtórzenie w perspektywie następnych kilku lat. Pewnym pomysłem jest posortowanie spółek malejąco według stopy dywidendy i stopniowe odrzucenie tych emitentów, którzy nie rokują utrzymania historycznych wyników w najbliższej przyszłości. Szukamy zatem firm zdrowych fundamentalnie, generujących dużo wolnej gotówki z działalności operacyjnej i najlepiej takich, które są jeszcze w fazie rozwoju (zwiększają przychody i zyski). Warto docenić spółki, które mają jasno określoną politykę dywidendową – tj. deklarują wypłatę akcjonariuszom co rok określonej kwoty lub określonej części zysku netto.
Pamiętajmy, że ł岹 wycenia przyszłość. Dlatego bazowanie na historycznych stopach dywidendy bywa nie najlepszym pomysłem. Niektórzy uważają, że wyboru spółek do portfela najlepiej dokonywać po publikacji wyników za trzeci kwartał – co w polskich warunkach następuje zwykle w październiku bądź listopadzie. W wielu wypadkach na tej podstawie można ekstrapolować całoroczne wyniki spółek i pokusić się o oszacowanie potencjalnej dywidendy za mijający rok. Wtedy, znając bieżący kurs spółki, obliczamy przyszłą dz쾱ɲą stopę dywidendy. Dotyczy to rzecz jasna tylko tych emitentów, którzy wcześniej zadeklarowali możliwość podzielenia się zyskiem z akcjonariuszami. Bowiem część spółek woli przeznaczyć wypracowany zysk na rozwój biznesu.
Bardziej zachowawczy inwestor może poczekać na publikację sprawozdania rocznego. Wtedy szacunki oczekiwanej dywidendy są znacznie pewniejsze, lecz równocześnie rynek zdąży już tą informację zdyskontować. Maleją wiec szanse na „upolowanie” ponadprzeciętnej stopy dywidendy.
Dywersyfikacja, głupcze!
Postawienie całego kapitału na jedną spółkę przypomina postawę gracza w ruletkę. Profesjonalny inwestor rzadko kiedy stawia wszystko na jedną kartę. Dlatego warto podzielić kapitał na kilka bądź kilkanaście spółek. Po co? Wyobraźmy sobie, że jedna z naszych wybranek zaliczyła biznesową porażkę i jej notowania spadły o 50%. Jeśli nasz „portfel” składa się tylko z dwóch spółek, to właśnie straciliśmy 25% zainwestowanych pieniędzy. A to jest poziom strat nieakceptowalny dla większości rozsądnych inwestorów.
Ale jeśli mieliśmy w portfelu 10 spółek, to straciliśmy tylko 5%. Taką stratę z nawiązką powinny nam odrobić pozostałe komponenty portfela (raczej nie dobieramy do niego walorów płacących mniej niż 6% rocznie). Teoria portfelowa zakłada, że wraz ze wzrostem liczby posiadanych walorów ryzyko specyficzne (tj. związane z ryzykiem poszczególnych spółek) portfela zmierza do zera. Inwestor pozostawia sobie jedynie ryzyko rynkowe. W praktyce dobrze zdywersyfikowany portfel już przy ok. 20 komponentach powinien generować tylko ryzyko rynkowe, co ilustruje poniższy wykres.


Niestety, w warunkach polskich nie jest łatwo o dobrą dywersyfikację. Spora część spółek dywidendowych wywodzi się tylko z kilku branż. Na ogół są to banki, spółki deweloperskie, a w przeszłości także energetyczne. Jeśli nasz portfel dywidendowy składa się np. z akcji 6 banków i 4 deweloperów, to w żaden sposób nie jest on dobrze zdywersyfikowany i będzie generował zbyt wysokie ryzyko inwestycyjne, specyficzne dla branży finansowej.
Zdania co do optymalnej liczby spółek w portfelu inwestora indywidualnego są podzielone. Według mnie mniej niż 10 spółek skutkuje wysoką zmiennością portfela i zbyt wysokim ryzykiem. Równocześnie więcej niż 20 spółek w portfelu zwiększa koszty transakcyjne i czas poświęcony na pracę analityczną przy niewielkich benefitach ze strony redukcji ryzyka. Za to niezmiernie ważne jest trzymanie się wyznaczonych zasad i eliminowanie z portfela spółek, które z jakichś powodów zaprzestały wypłacania dywidend. Nie ma tu miejsca na sentymenty. Brak dywidendy powinien być równoznaczny z wyrzuceniem akcji danej spółki z portfela. Niektórzy do sprawy podchodzą jeszcze bardziej restrykcyjnie – sama redukcja wypłacanej dywidendy dyskwalifikuje emitenta. Warto też pamiętać o regularnym przeglądzie naszego portfela – najlepiej nie rzadziej niż raz na kwartał, a już na pewno nie rzadziej niż dwa razy do roku.
„Podatki, podatki… jak nie zapłacisz, pójdziesz za kratki”
Podobno w życiu pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki. Z tych dwóch lepsza jest śmierć, ponieważ nie przychodzi po człowieka co roku. Szczególnie szkodliwe są podatki dochodowe. Wśród nich najbardziej niszczący dla dywidendowego inwestora jest tzw. podatek od zysków kapitałowych (w przypadku dywidend poprawnie powinien się nazywać od przychodów kapitałowych), zwany podatkiem Belki (od nazwiska Marka Belki - niesławnego ojca tej koncepcji w Polsce).
Przywołajmy nasz przykład z początku artykułu. Bez podatku odkładając 200 złotych miesięcznie przy stopie zwrotu rzędu 5% w skali roku po 20 latach będziemy posiadali 83,3 tys. złotych. Po „obelkowaniu” pozostanie nam 74,75 tys. zł, a więc o 8,6 tys. złotych mniej. Przy 45-letnim horyzoncie inwestycyjnym podatek Belki pozbawia nas 96 tysięcy złotych!
Jest jednak sposób, aby zupełnie legalnie uciec przed tym haraczem. W ramach promocji dobrowolnych oszczędności emerytalnych ustawodawca wprowadził dwa rodzaje ulg podatkowych, zwanych Indywidualnym Kontem Emerytalnym (IKE) oraz Indywidualnym Kontem Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE). W obu przy spełnieniu określonych warunków jesteśmy zwolnieni z podatku Belki. Konto IKE/IKZE może być prowadzone jako rachunek maklerski, co umożliwia ochronę przed pazernym fiskusem otrzymywanych dywidend z polskich spółek. Nie jest to optymalizacja podatkowa pozbawiona wad i ryzyka (wiemy już, że reguły gry zawsze mogą się zmienić na naszą niekorzyść), ale w mojej ocenie korzyści z uniknięcia „Belki” są tego warte.
Inwestowanie dywidendowe. Wady i zalety
Dobrze skonstruowany portfel spółek dywidendowych zapewnia stały i zwykle rosnący dopływ gotówki przy stosunkowo umiarkowanym ryzyku inwestycyjnym. ół쾱 dywidendowe powinny się przecież charakteryzować wyższą „jakością” niż średnia rynkowa i przez to generować mniejsze ryzyko. Spółka wypłacająca dywidendę ma mniejszą szansę na bankructwo (bo generuje cash). Reinwestowanie dywidend w długim okresie dzięki sile procentu składanego pozwala osiągnąć całkiem przyzwoitą stopę zwrotu – wyraźnie wyższą niż w przypadku obligacji czy lokat bankowych.
Strategia inwestowania dywidendowego wymusza ponadto pewien automatyzm i dyscyplinę, którą trudno osiągnąć większości inwestorom indywidualnych. Portfel spółek dywidendowych po 20-30 latach ma dobrą szansę stać się portfelem rentierskim.
Nie jest to jednak strategia pozbawiona wad. Na starcie eliminujemy z portfela wiele ciekawych spółek wzrostowych, przez co nasza długoterminowa stopa zwrotu może się okazać niższa od rynkowej. Po drugie, inwestowanie dywidendowe ma sens tylko w naprawdę długim horyzoncie czasowym. Po trzecie, mimo dywersyfikacji i dość rygorystycznych kryteriów doboru spółek do portfela zmienność osiąganych stop zwrotu może być wysoka, co wystawia na ciężką próbę psychikę inwestora. Po czwarte, automatyczne reinwestowanie dywidend czasami sprawi, że będziemy kupować drogo – w niektórych przypadkach wręcz na szczycie hossy. Po piąte, co do zasady nie stosujemy tutaj stop-lossów, co w niektórych przypadkach narazi nas na zbyt duże i niepotrzebne straty. Są one jednak wkalkulowane w koszty!
Inwestowanie dywidendowe jest podejściem wymagającym nieco wiedzy o finansach i angażującym sporo czasu inwestora. Nie jest to strategia dla każdego, ponieważ oprócz czasu i wiedzy wymaga również pewnej tolerancji na ryzyko i sporej dawki cierpliwości, aby wytrzymać dwie lub trzy dekady rynkowych perturbacji.