Niemiecki rząd przyjął założenia ustawy legalizującej dostęp do marihuany. Światowy rynek rośnie, zarówno dotyczący medycznego, jak i tzw. rekreacyjnego, użycia. W Polsce jest kilka spółek, które w tej branży starają się być pionierami, licząc na kawałek ogromnego tortu, kiedy temat depenalizacji uda się przegłosować w Sejmie.


W tym tygodniu rząd federalny Niemiec ustalił ramy przepisów prawa, które na określonych warunkach legalizują posiadanie i uprawę marihuany do tzw. celów rekreacyjnych. Według założeń posiadanie do 30 gramów marihuany będzie legalne, jak i hodowla do trzech roślin, oczywiście tylko dla dorosłych.
Jak donosi „Rzeczpospolita”, ustawa ma być najbardziej liberalna w Europie. „Może to być modelowe rozwiązanie dla Europy” – ogłosił minister zdrowia Karl Lauterbach (SPD). Między innymi dlatego, że ma zlikwidować czarny rynek – komentuje założenia przepisów dziennik.
Europejski trend
Jednak Europa, a mówiąc ściśle prawo UE, może stanąć na przeszkodzie, by niemiecki Bundestag przegłosował założenia rządu. Chodzi o jedną z decyzji ramowych z 2004 r., która nakazuje, by każdy kraj unijny wprowadził karalność produkcji, sprzedaży i obrotu narkotykami bez upoważnienia.
Z drugiej strony na kontynencie od lat obserwuje się wzmagającą falę legalizującą lub chociaż depenalizującą różne formy użytkowania produktów z zawartością tetrahydrokannabinolu (THC), nie mówiąc już o medycznym zastosowaniu, które i w Polsce jest legalne od 2017 r. W tym roku na rodzimym podwórku zrobiono kolejny krok w „luzowaniu” i tak restrykcyjnego podejścia.
Tylko w naszej części Europy medyczne zastosowanie jest legalne w Niemczech, Czechach, Litwie, Estonii, Rumunii, Mołdawii czy też w krajach skandynawskich. W sumie już 29 krajów w Europie w tym aspekcie przyjęło odpowiednie przepisy.
Polskie małe kroczki
W Polsce nowe prawo obowiązujące od maja 2022 r. podniosło limit stężenia THC w produktach konopnych z 0,2 proc. do 0,3 proc., których posiadanie jest legalne. Także do tej pory legalna w Polsce była uprawa tylko konopi włóknistych (zawierają zazwyczaj wspomniane stężenie THC), natomiast także pod specjalnymi restrykcyjnymi warunkami.
To jeden z powodów, dla którego leczniczą marihuanę o wyższym stężeniu THC trzeba było sprowadzać z zagranicy. Nowe przepisy dopuszczają już uprawę konopi innych niż włókniste o stężeniu powyżej 0,3 proc. THC, takich jak np. konopie indyjskie.
Jednak wciąż tylko na cele badawczo-rozwojowe i farmaceutyczne, i pod dużym nadzorem między innymi systemu RFID (zdalny, radiowy nadzór) do ewidencji roślin uprawianych, zebranych i zniszczonych oraz do lokalizacji roślin.
Posiadanie produktów o stężeniu THC powyżej 0,3 proc. wciąż jest karane. Jednak konopie to nie tylko THC, ale również włókna, oleje, ekstrakty zawierające inne kannabinoidy, jak np. CBD. Produkty z tym związkiem są bardzo popularne w przemyśle, kosmetycznym czy spożywczym, a obrót legalny. Poza tym rośliny są wykorzystywane w przemyśle tekstylnym i papierniczym.
Rynek wart miliardy
Rzecz jednak idzie o legalizację THC. W Europie przykładem kraju, który jako pierwszy zliberalizował przepisy, jest Malta, gdzie w grudniu 2021 r. zgodne z prawem stało się posiadanie przez dorosłych do 7 gramów suszu i uprawę do 4 roślin.
To przykład, póki co, najbardziej liberalny i dotyczący kraju o ok. półmilionowej populacji. W tym kierunku zmierzają jednak Niemcy gdzie mieszka ponad 83 miliony ludzi. Jest też w Europie coraz większe grono krajów, gdzie nie kryminalizuje się posiadania i handlu marihuaną. Tzw. polityka tolerancji to szczególnie domena Niderlandów, Hiszpanii czy Czech.
Aspekty prawne mają przełożenie na znaczący potencjał rynku konopnego na świecie. Według ostatniego raportu „The Global Cannabis Report: Growth & Trends Through 2025” przygotowanego przez branżowy think thank New Frontier Data, przewiduje się, że sprzedaż na legalnych rynkach przekroczy 50 mld dolarów w 2025 roku. W tym samym czasie nielegalna sprzedaż wyniesie ponad 445 mld dolarów.


Branża jest silnie reprezentowana w USA, gdzie takie spółki jak Aurora Cannabis, Cronos Group, OrganiGram Holdings czy Amyris rozszerzają swoją działalność poza Amerykę Północną zarówno w obszarze medycznych zastosowań, jak i rekreacyjnego użytku.
Konopne spółki
W Polsce już od kilku lat ten obszar rynku jest zagospodarowywany przez rodzime spółki. Na giełdzie jest nawet notowanych kilka firm, które rozwijają swoje biznesy adekwatnie do istniejącego stanu prawnego, ale także czekają na inne czasy, które być może kiedyś nadejdą wraz z liberalizacją prawa.
Ponad 2,3 mln Polaków spożywa konopie indyjskie – legalnie i nielegalnie. Rynek jest już warto 900 mln zł, a do 2026 r. urośnie do 2,2 mld zł. Mógłby być wart jeszcze więcej, gdyby rząd zalegalizował krajową produkcję medycznej marihuany i uprościł procedury dla importerów – donosił w sierpniu polski Forbes. Na taki rozwój wypadków mogą liczyć giełdowe spółki.
Pierwszą spółką, która od razu kojarzy się z branżą, jest obecna od maja 2019 roku na rynku konopi Cannabis Poland. Wstrategiispółki możemy przeczytać o sprzedaży produktów konopnych m.in. dla branży beauty, dla sportowców czy nawet dla… psów i kotów. Rok temu potwierdzono dalszy rozwój marek HempWish oraz Vapem.


Innym przykładem jest Labocanna, której dotychczasowa strategia opierała się na założeniu plantacji marihuany medycznej po zmianach prawa. Nowe regulacje weszły w życie, a spółka próbuje się do nich dostosować i założyć odpowiednią uprawę. W tym celu współpracuje z jednym z instytutów badawczych, który może wg. nowych przepisów uprawiać konopie inne niż włókniste.


Jest także Hemp&Health, którego zainteresowanie konopiami trwa od 2019 r., kiedy to po zmianie strategii dawny (Hemp&Wood, a wcześniej EBC Solicitors), zwrócił się w stronę „modnej” wówczas branży, obiecując szereg projektów, które jednak nie udało się zrealizować. Ostatnio spółka informowała o rozpoczęciu negocjacji w sprawie importu medycznej marihuany z Kanady.


Do grona konopnych spółek można także zaliczyć Excellence, której co prawda podstawową działalnością jest produkcja i sprzedaż soków, jednak w swoim portfolio ma także spółkę Excellence Cannabis, w którą zainwestowała wspólnie m.in. z Januarym Ciszewskim. Na rynku są ich napoje z 0,3-proc. ekstraktem z konopi siewnej.
Jest jeszcze całą gamą spółek poza rynkiem regulowanym, które funkcjonują w świadomości inwestorów za sprawą przeprowadzonych ofert na platformach crowdfundingowych. Takim przykładem jest, chociażby Kombinat Konopny, który zebrał drugi co wielkości kapitał na takiej platformie.
Do debiutu od dłuższego czasu przymierza się farmaceutyczna spółka CanPolnad posiadająca zezwolenie na obrót produktami leczniczymi na bazie konopi indyjskich. W czasie crowdfundingowej emisji zebrano 4,4 mln zł w …11 minut.
Nie wypada nie wspomnieć o spółce Piotra Marca. Były poseł, znany starszym czytelnikom jako raper Liroy, dzięki spółce LiRoyal chce podbijać branżę nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Pełnił też funkcję przewodniczącego parlamentarnego zespołu ds. marihuany medycznej. Jest autorem ustawy legalizującej medyczną marihuanę w Polsce.
To tylko kilka przykładów, których jest znacznie więcej, patrząc na ogłoszone zbiórki na różnego rodzaju platformach crowdfundingowych. Nie ulega wątpliwości, że biznes widzi miejsce dla siebie w obecnym stanie prawnym przy wykorzystaniu medycznej marihuany czy produktach z minimalną zawartością. Jednak dopiero uregulowanie importu, depenalizacja czy liberalne podejście do tematu, jak choćby u naszych południowych sąsiadów, czy za chwilę w Niemczech, mogłoby faktycznie rozruszać rynek.
Inwestycje w konopie w Polsce to wciąż świeży temat, a w przypadku podmiotów notowanych na giełdzie ta działalność to bardziej raczkujące biznesy niż znaczące dochody. Ewentualna liberalizacja prawa mogłaby natomiast spowodować inwestycyjny boom podobny do tego, który obserwowaliśmy jeszcze nie tak dawno temu w Ameryce.
Michał Kubicki