
Reprezentacyjna marka Lexus stworzona przez Toyotę pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku, z myślą o podbiciu zasobniejszych portfeli klientów w Ameryce Północnej, w dość niedługim czasie przeniknęła także na rynek europejski. Jednym z pierwszych modeli, jaki zadebiutował wówczas na Starym Kontynencie, była właśnie pierwsza generacja IS (w Japonii i Stanach Zjednoczonych nosiła nazwę Altezza). Działo się to wszystko jakieś dziewięć lat temu. Debiut nie wypadł jednak dla tego auta nadzwyczaj dobrze – Europa długo oswajała się z egzotycznie brzmiącą nazwą Lexus – dlatego też w 2005 roku producent postanowił uderzyć w bezpośrednią konkurencję z większym impetem. Sprawdziliśmy więc, co za kwotę 191 800 zł., bo tyle kosztowała testowana przez nas wersja Lexusa IS 250 z automatyczną skrzynią biegów i pakietem wyposażenia „Prestige”, otrzymamy od japońskich inżynierów.
Stylistyka: Japoński Saab
Niewiele wysiłku szarych komórek potrzeba, aby dojść do wniosku, że przez stylistykę IS-a przebija się dynamizm i sportowy charakter. Agresywne i mocno kantowane linie na masce i bocznych ścianach auta połączone z dużymi krągłościami – potężne nadkola i owalna linia dachu - to nie tylko bezpośredni argument wyciągnięty w stronę stylistyki bawarskiej Serii 3, ale także słynącego z lotniczych konotacji Saaba. Z tym, że u Szwedów na linię ma wpływ historia, zaś model Lexusa korzysta z koncepcji japońskich projektantów nazwanej jako L-Finesse.
Ale nie tylko ów „el-finezja” wyróżnia mierzącego 4,57 m długości Lexusa na tle rywali. Jak na japoński wehikuł przystało, IS 250 został przyozdobiony z przodu skośnymi reflektorami. Z kolei jak przystało na Lexusa posiada także muskularne nadkola i wąską linię szyb. Tył zalatuje szkołą Toyoty. Na szczęście dla IS-a wpływy od matczynej firmy nie są zbyt duże, dlatego w porównaniu z pozostałymi sedanami koncernu jest: a) zwarty z całą bryłą; b) przez co mniej rozlazły.
A przyozdobiony wysokim zderzakiem i skrajnie umieszczonymi końcówkami układu wydechowego nadaje „dwieście pięćdziesiątce” jeszcze więcej polotu. Jeśli dodać do tego 3 090 zł i standardowe 17-calowe felgi wymienić na 18-tki, wówczas bez rumieńców na twarzy ze wstydu można pokazywać się pod drogimi restauracjami lub minimum czterogwiazdkowymi hotelami.

Wnętrze: Ciasno, wąsko… japońsko
O ile design zewnętrzny można zaliczyć zdecydowanie do mocniejszych stron Lexusa IS 250, o tyle wnętrze już przy pierwszym kontakcie zdążyło sprowadzić nas na ziemię. Weźmy na przykład środkowy tunel, który pokryty został plastikiem imitującym drewno. Przeciętnej jakości tworzywo wokół skrzyni biegów można jeszcze zrozumieć – na czymś trzeba przecież ciąć koszty – ale imitujący na dodatek drewno? W samochodzie którego skrót po rozszyfrowaniu oznacza „inteligentny sport” (Intelligent Sport)? Przepraszamy bardzo Lexusie, ale jesteśmy w Europie, a nie w USA. Wykonania drążka skrzyni biegów i spisu symboli przełożeń nie będziemy komentować. Też mogłyby wyglądać na bardziej „premium”. Wrażenie z jakości i sklejenia użytych materiałów przemawia mimo to na korzyść samochodu i trudno doszukać się w tym elemencie różnić w porównaniu z niemieckimi limuzynami.Wydawało nam się natomiast, że Lexusa i włoską Alfę Romeo dzieli od siebie co najmniej taka odległość, jak stolice krajów, z których obie marki pochodzą. A jednak byliśmy w błędzie. Wszystko za sprawą miejsca dla pasażerów. Tak samo jak w większości sedanów marki ze słonecznej Italii (bądź co bądź również premium) niezbędne miejsce dla pasażerów znaleźć można tylko na przednich fotelach (niektórym może się nie spodobać, że są za bardzo uformowane w stronę sportowych kubełków) – choć i tutaj bez szaleństw. Nisko poprowadzona linia dachu osobom z tyłu ograniczy przestrzeń nad głową. Mimo że IS ogólnie urósł, to niestety nie przełożyło się to też na zwiększenie miejsca na nogi. Ale to po części można zrozumieć. Konstrukcja napędu na tylną oś, jaki występuje w IS 250, w zasadzie konfiskuje kilka centymetrów przestrzeni w każdym tego typu samochodzie.

Skrytykować należałoby również kiepskie rozmieszczenie kilku przełączników często używanych przez kierowcę przy obsłudze urządzeń, ograniczoną widoczność do tyłu – na szczęście rekompensowaną kamerą umieszczoną pod listwą uchwytu bagażnika znacznie ułatwiającą parkowanie, no i sam kufer – 400 litrów brzmi mało optymistycznie, jeśli myślimy o wyjeździe nawet na niedługie wakacje.
Za coś jednak Lexus każe sobie płacić niemałe pieniądze. Pomijając już „popisujące” się swoim wyglądem zegary i przechodzące od pozycji zerowej do maksymalnej ich wskazówki podczas każdorazowego zapłonu, a także podświetlane na głęboko niebieski kolor wnętrze, IS 250 daje właścicielowi niespotykany w samochodach tej klasy powiew sportowego charakteru. Aż ręce same się pocą na myśl, jaką agresywnością (także w środku) kipić będzie iście wyczynowa odmiana tego modelu, IS-F, której produkcja ruszyła kilka dni temu.
Najwięcej satysfakcji znajdzie więc w testowanym Lexusie, kierowca. Czytelna środkowa konsola, niewielkich rozmiarów i dobrze leżąca w dłoniach kierownica, możliwość bardzo precyzyjnego ustawienia fotela (wyposażone w funkcje podgrzewania i klimatyzowania), doskonała widoczność do przodu i świadomość, że nad naszym bezpieczeństwem czuwa masa biernych i aktywnych systemów bezpieczeństwa, to niezaprzeczalne zalety tego auta. Komfort podróżowania podnosi dodatkowo system nawigacji satelitarnej (zdarza mu się jednak zawodzić na mniej ruchliwych drogach) oraz profesjonalnie brzmiące car-audio firmy „Mark Levinson”.

Jazda: Z delikatnym uślizgiem
Płaci się także za to, czego na pierwszy rzut oka nie widać, ale za to, co od czasu do czasu słychać. I jest to bardzo przyjemny odgłos. Mowa o sercu Lexusa IS 250, benzynowym silniku V6 2.5 l. o mocy 208 KM. Jest to jedna z nowszych konstrukcji montowana w modelach z literą L. Ułożenie cylindrów pod kątem 60 stopni nadaje pracy tej jednostki, typowej dla aut Lexusa, lekkości. W niższych partiach obrotów silnik jest praktycznie nie słyszalny, ale już podczas gwałtownego uderzenia w pedał gazu można w jego tonie wyłapać charakterystyczne „ryki” (przy łagodnym obchodzeniu się z gazem panuje zupełna cisza). IS 250 też zdecydowanie bardziej przepada za wyższymi wartościami momentu obrotowego, w dolnych przedziałach nie dzieje się zbyt wiele. Choć auto może pochwalić się zupełnie przyzwoitymi osiągami: 8.4 s. od 0 do 100 km/h i 225 km/h V max, to mimo wszystko odstaje od rzędowych szóstek produkcji BMW.Lexus nie musi się natomiast chować przed niemieckimi konstrukcjami, jeśli chodzi o zawieszenie. Podwójny wahacz z przodu, wielowahaczowy układ z tyłu dobrze radzą sobie nie tylko ze stabilnością samochodu w zakrętach, ale także z siłami pochodzącymi od tylno osiowego napędu. Resorowanie na sztywno doskonale działa na płaskich drogach, wszelkie dziury i nierówności momentalnie odczuwalne są w kabinie.
Bardzo dużo frajdy przynosi dynamiczna jazda po łukach. Wówczas IS 250 da się delikatnie wyprowadzić z równowagi i zamanifestuje to lekkim uślizgiem tylnych kół. O ile nie przesadzamy z prędkością, z driftu pomoże nam wyjść elektronika - system VDIM. Jeśli będzie za szybko, to może zrobić się też za gorąco. Zanim auto ponownie złapie ciąg w wyższych, to ucieknie nieco czasu i odcinka drogi potrzebnego na wyciągnięcie samochodu z nadsterowności. Można wówczas próbować ratować się redukcją biegów przez łopatki umieszczone przy kole kierownicy ale i one, podobnie jak standardowe zmiany przełożeń na drążku, działają zbyt ospale. Najwięcej precyzji w prowadzeniu odczuwalne jest przy małych i średnich prędkościach. Powyżej 140 km/h elektryczne wspomaganie zaczyna nie nadążać za torem jazdy.
Lexus IS 250 nie należy do wygłodniałych limuzyn klasy średniej. Jazda w mieście z tym silnikiem przywita nas co prawda wynikiem w granicach 13 l., ale im dalej od miasta tym dane robią się bardziej optymistyczne: 10,5 l. w cyklu mieszanym, około 7-8 l. przy stałych i przepisowych prędkościach autostradowych.
Podsumowanie: Drugie podejście
Więc jakie było to drugie lądowanie? Nieidealne lecz też bez większych turbulencji. Do niemieckich rywali IS 250 traci jeszcze trochę dystansu. Na pocieszenie zostaje fakt, że dystans ten z generacji na generację się zmniejsza. Choć Lexus własnościami jezdnymi odstaje od BMW Serii 3, nie jest tak komfortowy jak Mercedes Klasy C i nie posiada tyle przestrzeni co Audi A4, to odniósł na rynku europejskim znaczący sukces – zaistniał w świadomości europejskiej klienteli jako ładnie prezentujący się, bezpieczny, dobrze wykonany i jeżdżący dzó w klasie, która jest bardzo wymagająca i niedostępna dla każdego producenta. To poważny argument, żeby przy wyborze modelu z tego segmentu rozważyć propozycję japońskiego producenta.Plusy:
+ ciekawa,sportowa stylistyka+ jakość wykończenia
+ dynamiczny silnik
+ bogate wyposażenie
Minusy:
- ospale reagująca skrzynia biegów- niewiele miejsca na tylnej kanapie
- zbyt mało precyzyjny układ kierowniczy
autor: Jarosław Bartkiewicz
Źół: