Dz

Rynki

Twoje finanse

Biznes

Forum

"Płaciliśmy podatki od zawsze. Do dziś", czyli szok reklamowy ekonomisty. Takiej wojny w polskiej telewizji jeszcze nie było

Krzysztof Kolany

Przy okazji transmisji meczów Euro2024 uświadomiłem sobie, jak bardzo jestem „wykluczony reklamowo”. Doznałem zatem lekkiego szoku, oglądając spoty reklamodawców, jakie pojawiły się w przerwach wydarzeń sportowych.

fot. Dabarti CGI / Shutterstock

Przyznam się, że nie miałem świadomości, jak wiele tracę, rezygnując z oglądania telewizji. Ekran TV zwykle podłączony jest do komputera z zainstalowanym adblockiem i swoją pierwotną funkcję pełni właściwie tylko przy okazji niektórych wydarzeń sportowych. Jeśli odliczyć Eurosport (gdzie akurat przekaz reklamowy jest dość specyficzny), to w zasadzie jedynie podczas piłkarskiego Mundiali i Euro. Czyli z grubsza co dwa lata.

reklama

W takim układzie ewolucję oferty reklamowanej odnotowuję w interwale dwuletnim. I zawsze jest to mniejszy bądź większy szok. W tym roku był on jednak silniejszy niż zwykle i tylko dlatego postanowiłem podzielić się z Państwem moimi obserwacjami. Ograniczę się do pięciu spotów reklamowych, które zrobiły na mnie największe wrażenie jako na ekonomiście i analitykowi rynkowemu.

Wojna, jakiej w polskiej telewizji jeszcze nie było

Pierwsze, co wpadło mi w oko, to bezpardonowa wojna marketingowa pomiędzy Lidlem a Biedronką. Dwie z największych sieci handlowych działających w Polsce nie biorą tu jeńców i uderzają z pełną mocą i bez litości. Nie ma tu już mowy o czy proszkach „innych producentów”. Walą w nas liczbami, faktami, badaniami. Że ponoć ceny w nadmorskich sklepach Biedronki są wyższe od tych w głębi lądu (i oczywiście wyższe niż w reklamującym się tak Lidlu).

Z kolei sieć portugalskiej proweniencji odpowiada, że są tańsi od swej pochodzącej z Niemiec konkurencji i powołuje się na badania niezależnej agencji. Cóż, Polska to już najwyraźniej taki kraj, że każda sieć handlowa jest najtańsza. Nie sprawdzałem, jak jest w rzeczywistości, ale zapewne obie firmy cytują prawdziwe dane. Problem w tym, że te są zmienne w czasie i pozostają wrażliwe na metodykę prowadzonego badania. To trochę jak z ekonomistami: gdzie dwóch ekonomistów, tam przynajmniej trzy opinie na ten sam temat.

Produkty finansowe
Produkt
Kwota
ł
Okres
ę

Zwaśnione strony pogodzić próbuje notowany na GPW „polski” Eurocash (ticker: EUR). Cudzysłów bierze się stąd, że kontrolny pakiet spółki posiada Portugalczyk Luis Amaral, który biznes ten odkupił od swojego byłego pracodawcy… firmy Jeronimo Martens kontrolującej sieć Biedronka. Ta ostatnia zresztą reklamowała się też jako sponsor polskiej kadry. Z kolei wspomniany wcześniej Lidl był jednym z głównych sponsorów całego Euro2024.

Niemieckie Euro, chińscy sponsorzy

Tak na marginesie, to zdumiewa fakt, że na wielkiej niemieckiej imprezie sportowej reklamowały się głównie firmy… chińskie. W tym „największy wróg niemieckiej motoryzacji” w postaci chińskiego producenta aut BYD. Do tego takie marki jak Alipay+ i AlliExpres (czyli spółki zależne Alibaby), jak również producenci elektroniki Hisesne i Vivo. Mówi się, że historia nie zna przypadku. Dostarcza nam jedynie znaków, które w kontekście strukturalnego kryzysu największej gospodarki Europy są więcej niż wymowne.

Jeśli ktoś był sceptyczny do wizji przysłości, w której Stary Kontynent pełni funkcję skansenu dla azjatyckich turystów, to zestaw reklamodawców tegorocznego Euro powinien dać sporo do myślenia.

Podatki, podatki, jak zapłacisz… to będziesz goły

Wróćmy jednak do krajowego podwórka. Pojawiła się jedna reklama, która zmusiła mnie do pozbierania szczęki z podłogi. „Płaciliśmy podatki od zawsze. Do dziś” – głosi reklama jednego z bukmacherów. Ilustracją osób płacących „publicznoprawne, nieodpłatne, przymusowe oraz bezzwrotne świadczenie pieniężne na rzecz państwa” są ludzie chodzący nago. Nie golizna była tu jednak szokująca, lecz fakt bezprecedensowego w polskim przekazie marketingowym ukazania podatku jako rabunku i formy poniżenia ludzi.

Na koniec coś na uspokojenie. Po tych wszystkich emocjach (których w bloku reklamowym czasem było więcej niż w samym meczu – zwłaszcza gdy grała reprezentacja Anglii) coś na uspokojenie. To spot, który dla mnie był równie mocnym szokiem co obdarci do naga podatnicy czy bezpardonowa wojna marketingowa. Chodzi o reklamę Lecha, która posła na przekór wszelkim obowiązującym w branży zasadom. Zamiast napastować krzykiem, sensacją czy „okazyjnością”, zatrzymuje nas dość długim, prawie nieruchomym kadrem ze spokojną muzyką w tle.

„Aż spojrzałem na telewizor, jak usłyszałem reklamę bez nawet słowa” – to jeden z komentarzy pod tym nagraniem. Zapada w pamięć, zwłaszcza gdy ktoś akurat odpoczywa na plaży bądź nad jeziorem i jest już na tyle stary, że ciszę i święty spokój ceny wyżej od wielu innych atrakcji. Nawet tych cenowych i podatkowych.

(Dz)
Źół: Dz
ǷɾąԱ
polecane
najnowsze
popularne
najnowsze
bankier na skróty