Podczas gdy GPW świętuje wejście polski do grona krajów rozwiniętych FTSE, w ciszy dogorywa tzw. mała giełda, czyli rynek NewConnect.


Problemy alternatywnego rynku widać na wielu polach. Najlepiej obrazuje je jednak sam NC Index, który jest głównym wskaźnikiem nastroju na tym rynku. Obecnie jest on notowany w okolicach historycznych minimów. Od początku roku stracił on blisko 19,5 proc., a więc mniej więcej tyle, ile tak medialny ostatnio sWIG. Dla porównania WIG w tym samym czasie stracił "tylko" 8,5 proc.
Jeszcze lepiej skalę problemu NC Indeksu widać, gdy spojrzy się na całą historię. Pod koniec sierpnia obchodził on swoje jedenastolecie i w ciągu tych 11 lat stracił 77,6 proc. A przypomnijmy, że mówimy o indeksie, a nie o pojedynczej spółce. Do takiego spadku potrzeba było więc nie tylko problemów kilku firm, ale szerokiej zapaści na rynku.
Spadki widać i po samych spółkach. Na rynku NewConnect notowanych jest ich obecnie 396, z czego za akcje aż 56 (czyli 14,1 proc. rynku) zapłacić trzeba mniej niż 10 groszy. Spółek z wyceną akcji poniżej 1 zł jest aż 227, co stanowi 57,3 proc. rynku. Ponad połowa rynku NewConnect to zatem spółki groszowe. A dodajmy, że odsetek ten rośnie, dokładnie przed rokiem wynosił bowiem 53,3 proc. Spółek notowanych poniżej 10 groszy też przed rokiem było mniej, bo 47 (11,5 proc. całego rynku)


Teoretycznie na rynku działają segmenty, które mają oddzielić spółki teoretycznie lepsze od teoretycznie gorszych. Mamy np. segment NC Alert, czyli odpowiednik listy alertów z dużej giełdy. Na GPW próg wynosi 50 groszy, przy mniejszych wycenach uznaje się bowiem, że ciężko o właściwe odwzorowanie wyceny spółki.Wyobraźmy sobie bowiem akcje warte 10 groszy. Przy kroku notowań jeden grosz mogą w górę ruszyć minimum o ten groszy, czyli aż o 10 proc. Przy spółkach tańszych problem ten jest jeszcze większy, "ślepy obszar" bowiem rośnie jeszcze bardziej.
Przeczytaj także
Tymczasem na NewConnect we wspomnianym segmencie NC Alert próg ostrzeżenia wynosi tylko 5 groszy. Jednym z warunków dostania się zaś do segmentu NC Focus, a więc teoretycznie najlepszego, są notowania powyżej 10 groszy. To pokazuje jak zaniżone standardy ma NewConnect. W segmencie alertów oprócz ceny brane są jeszcze pod uwagę: ujemna wartość księgowa, negatywna opinia biegłego, bądź trwające postępowanie upadłościowe. Obecnie na liście alertów NewConnect znajdują się 93 spółki, czyli aż 23,5 proc. rynku.
Newconnectowa otchłań
W efekcie część rynku stała się po prostu śmietnikiem. ół쾱, których akcje warte są kilka groszy, albo przez długi okres stoją na jednej cenie, albo, gdy już ruszą, ich wycena zmienia się o kilkadziesiąt procent. Często z fundamentami ma to niewiele wspólnego, tym bardziej, że spadek w doliny groszowości to oznaka faktu, że w spółce inwestorzy nie widzą żadnej wartości.
Tutaj oczywiście nie sposób odnieść się do założeń, które przyświecały NewConnect. Miał to być rynek dla spółek mniejszych, często na wcześniejszym etapie rozwoju (a więc i bardziej ryzykownych). Zasady są tutaj bardziej liberalne, szczególnie w kontekście obowiązków informacyjnych. Wszystko to giełda stara się podkreślać na każdym kroku i inwestorzy grający na NewConnect powinni być tego świadomi. Potrzebę istnienia NewConnect wskazują spółki, które obecność na tym rynku traktowały, jako przedsionek GPW. Wystarczy tylko powiedzieć, że od początku istnienia NC na główny rynek przeszło 61 firm.
Po drugiej stronie jest jednak grono niepotrafiących generować zysków i pogrążonych w swoich problemach groszowców, którzy stanowią antyreklamę giełdy. Akcje niektórych spółek w głębokiej groszowości pozostają od kilku lat. Przykładowo za akcje Blue Tax więcej niż 5 groszy po raz ostatni płacono w 2011 roku, ostatnie dziewięć miesięcy to zaś niezmienny 1 grosz, choć w okresie tym właściciela zmieniło aż 1,2 mln akcji. Od kwietnia 2016 roku niezmiennie na 1 groszu pozostaje Electroceramics, od lutego 2014 IDH. Cała trójka notowana jest dziś bez przeszkód, choć trzeba przyznać, że sens obecności tego typu podmiotów na giełdzie jest co najmniej wątpliwy.


Powszechnie uznaje się, że szczytem psucia rynku NewConnect były lata 2010-12, gdy na oścież otwarte zostały drzwi na rynek i przyjmowano spółki bez większych oporów. W okresie tym miało miejsce aż 347 debiutów, z czego aż 172 miały miejsce w samym 2011 roku. I rzeczywiście, jeżeli teraz spojrzy się na spółki obecnie notowane poniżej 5 groszy, aż 10 z 28 pojawiło się na rynku w 2011 roku, kolejne 5 zaś w 2012 roku.
Problemy rosną. Rynek wymaga poważnej reformy
Później liczba debiutów spadła do rekordowo niskich 16 w 2016 roku. W 2017 obserwowaliśmy odbicie do 19 sztuk, 2018 rok zapowiada się jednak słabiej. Mamy bowiem połowę września, a na rynku pojawiło się do tej pory tylko 10 spółek. To, w połączeniu z wycofaniami i przenosinami na GPW sprawia, że spada także liczba spółek notowanych na NewConnect. Na koniec 2013 roku było ich rekordowe 445, na koniec 2017 roku już jednak "tylko" 408. Obecnie, po raz pierwszy od 2011 roku, liczba ta spadła poniżej 400 sztuk i na dziś wynosi 396. Od wspomnianego końca 2013 roku rynek skurczył się więc o 11 proc. Wciąż jednak nie brakuje na nim "kwiatków" od wielu miesięcy zakotwiczonych na 1 groszu, które opisywaliśmy powyżej. Sama liczba groszowców także rośnie.


Dodatkowo mniejsza liczba debiutów, wcale nie oznacza wyższej jakości. Z 19 spółek, które zadebiutowały w 2017 roku, ponad kreską względem ceny emisyjnej jest tylko 5. Trójka z nich (XTPL, CherryPick oraz zdjęci już z giełdy Money Makers) pozwolili podwoić kapitał. Z drugiej strony aż 9 zeszłorocznych debiutantów (czyli niemal połowa) straciło od debiutu do dzisiaj połowę swojej giełdowej wartości. W przypadku trójki spadek wyniósł ponad 80 proc. (Huckleberry, NestMedic i M-Trans). Wciąż przeważa więc tendencja negatywna.


Gdy do tego dodamy jeszcze spadające wyceny dłużej notowanych spółek (minima NC Index) oraz fakt, że te spółki, którym wiedzie się dobrze, za cel stawiają sobie ucieczkę na GPW, otrzymujemy miks, który sprawia, że problemy NewConnect się pogłębiają, zamiast rozwiązywać. Zaplecze GPW to obecnie rynek groszowych spółek, który szoruje po dnie i niewiele wskazuje na to, by sytuacja miałaby się poprawić. Chyba że GPW w końcu zdecyduje się na poważniejszą reformę tego rynku, w obecnej formie pozostaje on bowiem antyreklamą giełdy.