Kilka okołomedycznych spółek z warszawskiej giełdy mocno rosło przy okazji koronawirusowej paniki. Niektórzy członkowie organów tych spółek uznali, że to świetny moment na sprzedaż akcji i realizację koronawirusowych wzrostów z giełdy.


Ostatni tydzień lutego był trzecim najgorszym tygodniem w historii WIG20, w bieżącym tygodniu, mimo początkowego odbicia, na giełdach znów przeważały spadki. I choć na niektórych spółkach panowała panika wyprzedaży, a na giełdzie można znaleźć naprawdę niewiele podmiotów wycenianych obecnie wyżej niż przed dwoma tygodniami, to jednak na rynku jest grono spółek, które gwałtownie w tym okresie rosły.
Spekulacyjny kapitał szukał szans na zyski i wędrował do akcji firm, które wykazywały jakiekolwiek szanse na zwiększenie sprzedaży przy okazji koronawirusa. Spółka produkuje rękawiczki? W górę. Obietnica testów na koronawirusa? W górę. Środki higieniczne w portfolio? W górę. Panika makaronowa? Hossa na producentach żywności z długim terminem przydatności. Warto dodać, że o ile sam punkt wyjścia często miał w takich przypadkach ręce i nogi, to jednak ruchy były na tyle mocne, że budziły wątpliwości, czy fundamentom rzeczywiście uda się nadgonić za oczekiwaniami inwestorów.
Warto dodać, że posiadaczami akcji są nie tylko fundusze, drobni inwestorzy i zewnętrzni gracze, ale także członkowie organów spółki, jak osoby zasiadające w zarządzie czy radzie nadzorczej. Ci ze względu na dostęp do informacji poufnych i bezpośredni wpływ na sytuację w spółce nazywani są "insiderami", czyli tymi, którzy wiedzą, co się dzieje w środku. Co ciekawe, w niektórych przypadkach koronawirusowej hossy wspomnieni insiderzy zdecydowali się na sprzedaż swoich akcji, czyli de facto zrealizowali zyski z kilkudniowych mocnych wzrostów.
Trzy przypadki sprzedaży w rozgrzanych spółkach
Zaczęło się od Mercatora, gdzie na początku lutego 5,8 tys. akcji po średniej cenie 18,75 zł sprzedał na ostatniej styczniowej sesji Witold Kruszewski, czyli członek zarządu spółki.Za jedną akcję Mercatora jeszcze 24 stycznia płacono 8,36 zł. Później rozpoczął się rajd, dzięki któremu wartość firmy wzrosła przeszło dwukrotnie.Mercator ma za sobą trudny 2019 rok, epidemia koronawirusa sprawiła jednak, że inwestorzy uwierzyli, iż ma szanse na świetny 2020 rok. Mercator produkuje bowiem w Tajlandii rękawice ochronne, w jego ofercie znajdują się też maseczki.Kruszewski, sprzedając akcje, tłumaczył się powodami osobistymi oraz zwracał uwagę, że pakiet jest bardzo mały.
W trakcie czwartkowej sesji o podobnym zdarzeniu poinformował Cormay.Na sesjach 4 i 5 marca Konrad Łapiński, przewodniczący rady nadzorczej spółki, sprzedał 867 tys. akcji. Zgodnie ze stanem wykazanym w ostatnim raporcie okresowym spółki w posiadaniu Łapińskiego było właśnie 867 tys. akcji, wyprzedał on zatem cały kontrolowany bezpośrednio pakiet. Kolejne 500 tys. wyprzedała związana z Łapińskim spółka TTLI. To w sumie 1,37 mln akcji, czyli pakiet odpowiadający ponad 1 proc. kapitału Cormay'a.
Wcześniej Cormay gwałtownie rósł po informacji, że zamierza rozpocząć dystybucję testów na koronawiursa. Spółka podkreślała, że nie zna wpływu tego zdarzenia na wyniki, inwestorzy ruszyli jednak na zakupy.Jeszcze 26 lutego za akcje Cormay'a płacono poniżej 1 zł, Łapiński sprzedawał zaś średnio za ponad 1,5 zł. Warto dodać, że jest on nie tylko szefem rady, ale i zarządzającym funduszu, który jest głównym udziałowcem Cormay'a.
Także w czwartek o insiderskiej sprzedaży poinformowała inna spółka od koronawirusowych testów - BIomaxima. Tam 29 tys. akcji sprzedał wiceprezes Henryk Lewczuk. Średnia cena - 5,98 zł, choć jeszcze 27 lutego wyceniano ją na 4,2 zł. Sprzedaż miała miejsce na sesjach 2 i 3 marca. W piątek Biomaxima poinformowała, że nie ma informacji o innych transakcjach członków zarządu, obeserwuje zaś duże zainteresowanie placówek medycznych oferowanym przez spółkę testem do wykrywania przeciwciał IgM i IgG przeciw 2019-nCoV.
Co oznacza sprzedaż przez insiderów?
Ruchy ze strony insiderów można traktować różnie. Z jednej strony są to osoby będące dużo lepiej poinformowane niż rynek i sprzedaż przez nich akcji - szczególnie po tak mocnych wzrostach - można odbierać, że jednak coś może być nie tak z wyceną. Z drugiej strony to może być czasem nadinterpretacja, szczególnie gdy spieniężono tylko mały pakiet (a tak było w przypadku Biomaximy i Mercatora).
Największe kontrowersje budzi chyba sprzedaż w Cormay'u. Oprócz wielkości pakietu warto też zwrócić uwagę na to, kto sprzedawał.Łapiński to de facto najważniejsza osoba w spółce. Po drugie komunikat Cormay'a był najbardziej miałki. W przypadku Mercatora rękawice i maseczki są produkowane i gołym okiem widać na nie wielki popyt, Cormay zaś poinformował, że chce dystrybuować testy, ale nie bardzo określił, jakie jest ewentualnie na nie zapotrzebowanie (co zrobiła Biomaxima), ani czy spółka na tym zyska. Później, zamiast uszczegółowić kwestię, pojawiła się informacja o sprzedaży sporego pakietu akcji przez Łapińskiego.
Inna sprawa, że jeżeli nie doszło do wykorzystania informacji poufnej, to transakcje te są jak najbardziej zgodne z prawem. Insiderzy to też ludzie, też czasem akcje muszą/chcą sprzedać. Nie można zatem wszystkich podobnych historii wrzucać do jednego worka.Faktem jest jednak, że informacja o sprzedaży przez insidera nigdy nie jest dla pozostałych akcjonariuszy informacją dobrą, co najwyżej może być neutralna. Po mocnych wzrostach nie dziwi zaś, że pojawiają się wśród pozostałych akcjonariuszy wątpliwości.
Adam Torchala