Transformacja energetyczna to dziś coś więcej niż walka o czystszą energię. To wyścig o konkurencyjność w gospodarce, w której zmieniają się zasady gry. EKG w Katowicach pokazał, jak firmy odnajdują się w tej nowej rzeczywistości.Zmieniający się świat energetyki nie daje firmom komfortu prostych decyzji. Kiedyś transformacja była rozpisana na dekady, z bezpiecznym planem przejścia od węgla do OZE. Dziś każdy kryzys – energetyczny, klimatyczny, geopolityczny – przyspiesza ten proces i wymusza korekty w strategiach. Transformacja stała się grą na wielu poziomach: o klimat, bezpieczeństwo, pozycję na rynku. Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach udowodnił, że na tym polu nie ma jednej słusznej ścieżki. W debatach ścierały się różne wizje: z jednej strony konieczność utrzymania konwencjonalnych źródeł energii, z drugiej – nieodwracalny marsz w stronę OZE, rozproszenia i większej roli konsumenta. Transformacja energetyczna stała się dziś grą o rynkową pozycję. – Cena energii musi być rynkowa. Jeśli przesadzimy z cenami, konsumenci szybko znajdą lepszą ofertę – przypominał podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach Grzegorz Lot, prezes Taurona. () W tej dynamicznej przestrzeni Tauron pokazał, jak buduje przewagę, łącząc nowe technologie z rynkowym pragmatyzmem. To podejście, które nie eliminuje niepewności, ale pozwala się w niej poruszać.Klient w centrum zmianSłowem, które najczęściej padało podczas katowickich debat, była „elastyczność”. W nowym porządku energetycznym to ona staje się warunkiem przetrwania – zarówno dla producentów, jak i dla odbiorców. Konsument, który dotąd był biernym uczestnikiem rynku, dziś współtworzy system. Wymusza to rewolucję w podejściu do biznesu, a Tauron – jako największy operator sieci dystrybucyjnej w Polsce – mocno akcentuje tę zmianę perspektywy. Grzegorz Lot, prezes Taurona, nie ukrywał, że strategia firmy budowana jest wokół 6 milionów jej klientów.– To jest rdzeń biznesowy. Po jednej stronie mamy konsumentów z konkretnym profilem zużycia, po drugiej – aktywa OZE, które budujemy właśnie pod ten profil – podkreślał prezes Taurona.Taki model oznacza rezygnację z uniwersalnych rozwiązań. Energia ma być dostosowana do zachowań odbiorców, a nie odwrotnie. Kluczowym narzędziem w tej układance są taryfy dynamiczne pozwalające klientom płacić mniej, jeśli dostosują swoje zużycie do cykli produkcji energii. Spółka testuje takie rozwiązania od dłuższego czasu, a już w czerwcu rusza nowa oferta dla szerszej grupy odbiorców.– Nie ma czegoś takiego jak taniomierz. Ale są rachunki, które mogą być niższe niż w standardowych taryfach. To wymaga zaangażowania klienta, zmiany pewnych nawyków, ale daje realne oszczędności – tłumaczył Grzegorz Lot.Nie wszyscy jednak są gotowi na takie zmiany. Dlatego firma stawia również na długoterminowe kontrakty na zieloną energię – rozwiązanie, które gwarantuje stabilność cenową bez konieczności dostosowywania codziennego zużycia.– 165 tysięcy klientów zakontraktowało na dziewięć lat produkcję z gwarancją ceny. 100 proc. zielonej energii z naszych farm trafia do odbiorcy końcowego – podkreślał prezes Taurona.To dwa uzupełniające się modele współpracy z klientami – jeden aktywizuje, drugi daje bezpieczeństwo. Razem budują konkurencyjną ofertę w zmieniającym się świecie energetyki.Energetyczna układankaTransformacja energetyczna to nie tylko zamiana źródeł energii na odnawialne. Kluczowe jest coś, co podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego powracało raz po raz – synchronizacja produkcji i zużycia. Prezes Taurona mówił o tym otwarcie: bez zgrania tych dwóch elementów trudno będzie obniżyć ceny energii.– Cena energii może spadać, ale nie oznacza to, że spadną rachunki. Głównym elementem kosztów jest tzw. koszt profilu – różnica między tym, jak produkuje OZE, a jak konsumują klienci – tłumaczył Grzegorz Lot.Firma planuje inwestycje w odnawialne źródła nie według ogólnych trendów, ale pod konkretne potrzeby swoich klientów. W perspektywie dekady ma powstać ponad 6 GW nowych mocy, głównie z wiatru.– Wiatrowe farmy onshore to dla nas klucz. Profil zużycia energii naszych klientów w dużej mierze pokrywa się z produkcją z wiatru. Fotowoltaika? Owszem, ale traktujemy ją jako uzupełnienie. W proporcji jedna jednostka w PV do czterech jednostek w wietrze – wyjaśniał prezes.Jednym z istotnych elementów tej układanki są także magazyny energii – zarówno wielkoskalowe, jak i przydomowe. Każdy klient może stać się ich częścią: od właściciela domowego akumulatora po kierowcę samochodu elektrycznego, dlatego Tauron inwestuje w infrastrukturę ładowania, żeby wyeliminować bariery dla elektromobilności.Dopełnieniem tego systemu ma być ciepło wykorzystywane jako magazyn energii.– Planujemy, by już w najbliższych latach latem 100 proc. ciepłej wody użytkowej pochodziło z odnawialnych źródeł. Odchodzimy od paliw kopalnych i gazu na rzecz zielonej energii i technologii power-to-heat. To konkretne rzeczy, które dzieją się tu i teraz – dodawał szef Taurona.Drugim filarem tej układanki pozostaje sieć dystrybucyjna. Spółka zamierza zainwestować w nią 60 mld zł w ciągu dekady, choć – jak zaznaczał Grzegorz Lot – wydatki muszą być rozsądne i skierowane tam, gdzie przyniosą największy efekt.– Nie chodzi o to, żeby wydać 60 mld zł, bo to budżet, a nie cel. Możemy wydać mniej, jeśli osiągniemy te same efekty. Inwestujemy tam, gdzie sieć pozwoli przyłączać nowych klientów i zwiększać wolumen sprzedaży – podkreślał.Sieć musi być niezawodna i gotowa na wyzwania transformacji – od rozproszonych źródeł energii, przez magazyny, po elektromobilność. To fundament, na którym Tauron buduje swoje przyszłe możliwości.Konwencjonalne wsparcie dla nowej energiiChoć Tauron coraz śmielej inwestuje w odnawialne źródła energii, nie rezygnuje z tradycyjnych elektrowni. W katowickich debatach padło wiele słów o stabilności systemu, a Grzegorz Lot podkreślał, że bez węgla na razie się nie obejdzie – nie z braku wizji, lecz z rozsądku.– Energetyka konwencjonalna jest niezbędna, żeby przeprowadzić proces transformacji. To, że dzisiaj jesteśmy tu i teraz, zawdzięczamy węglowi, kopalniom, elektrowniom. One dały nam czas na zmiany. Wiemy, że kończy się pewna epoka, ale bezpieczeństwo energetyczne w skali dekady nadal opiera się na stabilnych jednostkach – mówił prezes Taurona.Największy blok w portfolio firmy – 910 MW – ma działać co najmniej do 2035 r., z możliwością przedłużenia nawet do 2050 r. Starsze jednostki klasy 200 MW będą funkcjonować tak długo, jak długo pozwolą na to mechanizmy wsparcia. Te wygasają w 2028 r., a ich przyszłość pozostaje niepewna.– System aukcji jednorocznych nie sprzyja modernizacjom ani większym remontom. Utrzymujemy te jednostki w trybie gospodarczym, bez gwarancji, że wystartują w kolejnym roku – przyznał Grzegorz Lot, komentując kondycję starszych bloków.Jednak niezależnie od tego, czy dojdzie do wydzielenia aktywów węglowych, czy pozostaną one częścią grupy, operator koncentruje się na nowym modelu biznesowym. Kluczowe są dla niego inwestycje w sieć i OZE – filary, które mają zapewnić długofalową konkurencyjność.Dla Taurona transformacja nie jest pojedynczym projektem, ale procesem, w którym trzeba łączyć wizję z pragmatyzmem. Nowy system potrzebuje stabilnego fundamentu – nawet jeśli przez jakiś czas będą go jeszcze tworzyć bloki węglowe.Strategia bez dogmatówDla Taurona transformacja to nie wybór jednej ścieżki, lecz budowa ekosystemu, w którym technologie konkurują o miejsce na rynku. Prezes spółki podczas kongresowych debat wielokrotnie podkreślał, że różnorodność rozwiązań jest dla niego fundamentem zdolności adaptacyjnych i konkurencyjności.– Dzisiaj nie wiem, co okaże się lepsze: wielkoskalowe magazyny energii, wodór czy rozproszona energetyka. Wiem natomiast jedno – potrzebujemy różnych modeli, by sprawdzić, co zadziała najlepiej – przyznawał Grzegorz Lot.To podejście dotyczy również kwestii subsydiów i mechanizmów wsparcia. Tauron nie chce opierać swojego modelu biznesowego na dotacjach, które – jak zaznaczał prezes – ostatecznie obciążają klientów.– Wszystko, co wspierane jest mechanizmami, trafia do rachunku odbiorcy końcowego. Dlatego jestem zwolennikiem ograniczania wsparcia i dawania technologii szansy na samodzielność. Rynek to najlepszy bezpiecznik – podkreślał.Pragmatyzm i otwartość na różne rozwiązania mają zapewnić spółce nie tylko elastyczność, ale przede wszystkim konkurencyjność. Rywalizacja o klientów toczy się dziś nie tylko między dostawcami energii, ale również między operatorami sieci. Czas przyłączenia, elastyczność oferty, koszt – te elementy decydują, gdzie trafi inwestor.– Cena prądu musi być rynkowa. Jeśli przesadzimy z cenami, konsumenci szybko znajdą lepszą ofertę. Zmiana dostawcy to dziś kwestia kilku kliknięć. Giełda i klienci to dwa benchmarki, które codziennie rano przypominają nam, czy idziemy w dobrym kierunku – podsumował Grzegorz Lot.Partnerem publikacji jest Tauron